Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki z roku 1921 Albert Einstein powiedział: "Wyobraźnia jest ważniejsza niż wiedza." Te słowa doskonale wskazują, jaki kierunek powinna przyjąć współczesna edukacja (chociaż patrząc na to, że wypowiedziane zostały sto lat temu, to powinny być przesłaniem edukacji już od wielu lat.) Słowa te, podobnie jak rankingi związane z końcem semestru, praktykowane w wielu szkołach, skłoniły mnie do ważnej refleksji. Wpływ na nią miało także moje spotkanie z rodzicami w jednej ze szkół podstawowych oraz rozmowa z mamą pewnego bardzo kreatywnego nastolatka, uważanego w szkole za krnąbrnego i niepokornego.
Wszystkim nam (rodzicom i nauczycielom) marzy się, że nasze dzieci będą się świetnie uczyć, dostawać same szóstki oraz osiągać wyłącznie sukcesy. Gdy posyłamy dziecko do szkoły, widzimy jego ciekawość świata i chęć poznawania go. Dostrzegamy, że chętnie się uczy, bo robi to głównie przez zabawę. Taka nauka daje mu radość oraz wyzwala jego kreatywność i spontaniczność.

Kolejny etap edukacyjny, czyli klasy 4-8 nie są już takie kolorowe. Dlaczego? Bo pojawiają się pierwsze problemy. Często jest to odrzucenie przez grupę, samotność, brak zrozumienia samego siebie w rozpoczynającym się, trudnym okresie dojrzewania. Z rodzicami rozmawia się o tym trudno, a najlepiej wcale, bo przecież "ONI" nie rozumieją. Nie potrafią zaakceptować, że dojrzewanie powoduje ciągły spadek formy - psychicznej i fizycznej - zwiększoną potrzebę snu, a jednocześnie rozregulowanie rytmu dnia. Rodzice oczekują wciąż więcej i więcej... Któż z nas nie zapytał choćby raz swojego dziecka "Dlaczego dostałeś tylko czwórkę? Stać Cię przecież na więcej!" Nie zdajemy sobie sprawy, że w ten sposób obciążamy nasze dzieci i uczymy je nieustannej walki o oceny oraz sprawiamy, że nauka przestaje być dla nich przyjemnością. Zaczyna kojarzyć się z niechęcią, walką, wyścigiem, a w przypadku niepowodzeń wyzwala jednocześnie negatywne emocje, takie jak zazdrość, zawiść, frustrację. Zwłaszcza w ostatnich klasach szkoły podstawowej na rozwijanie wyobraźni i pobudzanie kreatywności nie ma już miejsca, bo przecież czas wreszcie myśleć o egzaminach.

Gdy uczniowie przychodzą do szkoły ponadpodstawowej, są już w znacznym stopniu ukształtowani. Wiedzą, że muszą spokojnie siedzieć w ławkach, podnosić rękę, chcąc coś powiedzieć, nie wyrywać się do odpowiedzi, a najlepiej usiąść na końcu, w ostatniej ławce i nie rzucać się w oczy, spokojnie przeczekać (dla mnie to zawsze bardzo przykre, dlatego przez pierwsze tygodnie pokazuję, że wcale tak być nie musi). Często nowej szkole towarzyszą też obawy związane z akceptacją lub lęk spowodowany pytaniami, czy na pewno sobie poradzę, a jak będą lepsi ode mnie? Walka o oceny, nadmierna ilość materiału do opanowania, sprawdzianów, kartkówek (bo wszyscy muszą mieć dużo ocen) prowadzi do przemęczenia i osłabienia młodego organizmu. Młody człowiek szuka wówczas różnych bodźców (nie zawsze satysfakcjonujących rodziców), by dać upust emocjom lub móc sprostać wymaganiom. Aktywność spada do minimum, o kreatywności już nawet nie wspominamy... Chciałoby się rzec, że to czas tworzenia "bezkształtnej masy", która nie ma prawa mieć własnego zdania, własnych myśli, która wbija się w model, schemat, której narzucamy Formę niczym w "Ferdydurke" i uczymy, że "Słowacki wielkim poetą był..."
Do czego to prowadzi? Otóż nauka to już nie przyjemność, to przykry obowiązek... W tym momencie na myśl przychodzą mi słowa jednego z moich uczniów, który w ankiecie dotyczącej ewaluacji naszych lekcji języka polskiego napisał: "Mniej kreatywnych zajęć, standardowe lekcje najlepiej w formie wykładów. Pani jest za bardzo kreatywna jak na naszą klasę (oczywiście jako nauczyciel to dobra cecha, że jest Pani tak kreatywna)." Te słowa utkwiły mi bardzo w pamięci, bo pokazują, że u tych młodych ludzi kreatywność została gdzieś zagubiona. Wolą metody podawcze, bo one nie wymagają myślenia. Zatem można rzec ironicznie, udało się! Osiągnęliśmy nasz cel! Nie potrafią samodzielnie myśleć, przyjmą wszystko, co się im powie, za pewnik. To przykra rzeczywistość, która pokazuje porażkę naszej edukacji. A przecież był czas, że lubili się uczyć i chcieli poznawać świat, odbierali go wszystkimi zmysłami...

Co zatem możemy zrobić? My, rodzice i nauczyciele. Przede wszystkim pozwolić naszym dzieciom myśleć samodzielnie, rozwijać kreatywność i pobudzać wyobraźnię, w każdej możliwej sytuacji uczyć sztuki argumentowania, pozwolić, by miały wpływ na swoje życie, słuchać, co jest dla nich ważne.
Co osiągniemy dzięki temu?
wyzwolimy kreatywność
nauczymy wyrażania własnych emocji
pokażemy jak się uczyć i argumentować
nauczymy logicznego i krytycznego myślenia
nauczymy zaradności życiowej i umiejętności współpracy
rozbudzimy ciekawość świata
A to wszystko jest ważniejsze niż wiedza...
Cieszy mnie, że w ostatnim czasie w polskiej edukacji tak wiele się zmienia, że jest mnóstwo inicjatyw, które wspierają te zmiany, bo dzięki nim mamy coraz więcej świadomych nauczycieli i rodziców. Wiele lekcji ma nowoczesny charakter, a nauczyciele kładą podczas nich nacisk na pobudzanie wyobraźni, rozwijanie kreatywności, naukę współpracy. Świat się zmienia, a my tego nie powstrzymamy, to byłoby przecież zresztą wbrew naszej ludzkiej naturze, dlatego marzy mi się szkoła bez rankingów, dbająca za to o rozwój kompetencji kluczowych. Gdy pozwolimy naszym dzieciom zakochać się w nauce, uwierzą w siebie i swoje możliwości. Świat przecież należy do nich!
Agata Karolczyk-Kozyra
Kreatywny polonista
"Gdy uczniowie przychodzą do szkoły ponadpodstawowej, są już w znacznym stopniu ukształtowani". - oczywiście, nawet powiedziałabym mocniej, są ociosani. Przeszłam wszystkie etapy polskuej szkoły z moimi córkami, nadal się męczymy w LO z synem. Tragedia. Wykład, wykład, wykład (wykłady mogą być ciekawe, ale te nie są, bo stanowią powielenie podręcznika). Miałam za to szczęście poznać z jedną z córek szkocki high school (senior, publiczny). Bez podręczników, praktyka, projekty. Żadnych cząstkowych ocen. Cały rok byłam nieustannie zachwycona. Dużo by opowiadać...
OdpowiedzUsuńTekst bardzo ważny, świetnie oddający podstawowy problem polskiej szkoły.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Uważam, że powinniśmy o tym mówić.
UsuńChyba każdy z nas w dzieciństwie przeszedł przełom w podejściu do nauki. Od energicznego, ciekawego świata dzieciaka, do smutasa chodzącego do szkoły jak za karę. Bardzo źle to świadczy o polskiej edukacji. Miło widzieć, że młodsze pokolenie nauczycieli chce zmienić ten stan.
OdpowiedzUsuńhttp://www.szkolasobolewo.pl/